Trwająca obława na Tadeusza Dudę, oskarżonego o dokonanie zbrodni, przyciągnęła znaczną uwagę społeczną i medialną. Do akcji zaangażowano kilkadziesiąt jednostek policji, które skutecznie próbują zlokalizować i zatrzymać podejrzanego. Wykorzystując zaawansowane technologie, takie jak drony termowizyjne, policjanci starają się zyskać przewagę w trudnym terenie leśnym. Sytuacja jest napięta, szczególnie że Tadeusz Duda otworzył ogień w stronę funkcjonariuszy, co dodatkowo komplikuje działania. Mimo to, policja z determinacją dąży do szybkiego i bezpiecznego zakończenia akcji, mając na celu ochronę mieszkańców i unieszkodliwienie sprawcy - informuje portal KR.24.pl
Według relacji sąsiadów i świadków opisanych w artykule „Faktu”, konflikt, który narastał na tle rodzinnych napięć, doprowadził do nieodwracalnych konsekwencji. Jego 26-letnia córka wraz z 31-letnim mężem i dzieckiem mieszkali nieopodal Tadeusza Dudy, który przed godziną 11-tą w piątek 27 czerwca najpierw strzelił do swojej 73-letniej teściowej a następnie udał się do miejsca zamieszkania córki, gdzie oddał śmiertelny strzał a następnie miał udać się w stronę nowo budowanego w pobliżu domu młodego małżeństwa, gdzie znajdował się 31-latek w raz z bratem napastnika. Duda oddał wówczas strzał w stronę swojego zięcia i uciekł w stronę lasu. Od tego momentu w Starej Wsi trwają intensywne działania policji celem ujęcia sprawcy z wykorzystaniem dronów, snajperów, antyterrorystów i policyjnych śmigłowców, są również psy tropiące.
W sobotę 28 czerwca przed północą policjanci natchnęli się na trop poszukiwanego, Duda zbliżył się do domu, w którym dokonał zbrodni. Padły strzały, policja podjęła próbę go otoczenia, jednak ten znów uciekł do lasu. Szybko w powietrze poderwały się drony termowizyjne.