Tak licznej publiczności Muzeum Historii Regionalnej „Pałacyk Oborskich jeszcze chyba nie widziało. A wszystko za sprawą kolejnego „Spotkania z historią przy kawie” i jego magnetycznego tematu: „Między dworem a chatą. Gusła i dziady w dawnej Galicji!”. O dziadach, strzygach, zabobonach nie tylko w wiejskich chatach, ale i „po dworach” 23 października w Pałacyku mówił Mateusz Pieprzny z Mieleckiego Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego.
Wiedzę o zabobonach i gusłach w tej części Polski mamy dzięki materiałom, jakie zgromadzili nasi etnografowie, np. słynny Oskar Kolberg, czy Seweryn Niedziela, który zgłębiał tę tematykę w regionie mieleckim.
I tak na przykład:
Mgła według mieszkańców Galicji to dusze zmarłych, powszechnie nie wierzono bowiem w raj, lecz w powracanie zmarłych do swych domów. Dusze bliskich były oczekiwane, stawiało się dla nich w oknach świece, aby mogły trafić do domu.
W październiku i listopadzie, aby duchy mogły trafić do domu, nie można było się ani śmiać, ani kłócić. 31 października okadzano dom jałowcem, a najstarsze kobiety szeptały (szeptuchy) modlitwy, palono świece, aby odstraszyć złe duchy.
Wierzono, że duchy kryją się w zakamarkach domu, w rzeczach zmarłego, w zapachach.
Palono ognie na rozstajach dróg, a dla bezdomnych duchów – ogniska w polach.
Na stole kładziono biały obrus, bo dusze nie lubią brudu. Dla zmarłych dzieci gotowano mleko z miodem, aby mogły się pożywić.
Jeśli 7 dni po śmierci kogoś bliskiego domownikowi przyśniła się czysta woda, znaczyło to, iż duch odpoczywa.
To tylko kilka przykładów z wielu przywołanych podczas spotkania przez Mateusza Pieprznego. Podkreślał, że Kościół katolicki nie zwalczał zabobonów, one współistniały z wiarą mieszkańców Galicji. Spotkanie poprowadził dyrektor Muzeum Regionalnego SCK, Jerzy Skrzypczak.